Dzisiaj jest pękny letni dzień. Szkoła się skończyła, więc mam wakacje. Dziś ide kupić mundurek do nowej szkoły i podręczniki. Musze być dobrze przygotowana do gimnazjum. Musze przeczytać wszystkie podręczniki, żeby nie mówili przyszła głupia dziewczyna z podstawówki do gimnazjumum. Ale czy ja sobie poradze w gimnazjum. Dlatego muszę byc przygoowana na wszystko. Właśnie przyszła po mnie moja przyjaciółka Arselia, wybieramy się do wesołego miasteczka, które wczoraj przyjechało. Uwielbiam karuzele, strzelnice i wate cukrową. Całe miasto się cieszy, gdy przyjeżdża wesołe miasteczko.
-Hermiono Arselia przyszła!!!!!-krzyczy z przedpokoju mama.
-Już idę, tylko poprawię fryzurę!!!!!!!-krzycze ze swojego pokoju.
Na dole w kuchni siedziała Arselia i popijała lemoniade przygotowaną przez moją mame. Ja też się napiłam, bo uwielbiam lemoniade mojej mamy. Zawsze gdy jestem spragniona ona zgasza moje pragnienie.
Gdy wyszłyśmy z domu rozmawiałyśmy o tym na czym będziemy jeździć w wesołym miasteczku. Ustaliłyśmy kolejność: najpierw na samochodziki, później na diabelski młyn, później na kolejke górską itd. Na pewno spotkamy tam kogoś znajomego. Oby nie spotkać tam Rebecci. Cholipka jak ja jej nienawidze. Ona jest moim wrogiem numer jeden, najgorszą dziewczyną na świecie i najbardziej napuszoną. Zbiera wszystkich chłopaków jakich spotka na drodze. Mnie i tak chłopcy nie interesują, bo jak lubią takie dziewczyny jak Rebecca to są napewno puści.
Nareszcie doszłyśmy do wesołego miasteczka. Ile tam jeste ludzi. No i jak wcześniej mówiłam była tam Rebecca, chyba ze swoim 25 chłopakiem.
-Nie zwracajmy na nią uwagi. Ona chyba nam dzisiaj nie będzie dokuczać przecież jest ze swoim nowym chłopakie.-wypali ła Arselia. Wiedziała o czym myśle. Modliłam się, żeby ona nas nie zauważyła. Wybierałyśmy się właśnie na samochodziki, gdy zobaczyłyśmy, że Rebecca sie tam wybiera. Poszłysmy więc na diabelski młyn. Nie zamierzałyśmy uderzyć się samochodem z Rebeccą, za duże ryzyko.
-Chyba powiększyli młyn.-powiedziałam do Arseli.
-Na to wygląda. Jest więcej miejsc niż w tamtym roku. Ablo nam się tylko wydaje, przecież wesołe miasteczko przyjeżdza raz w roku.
-To też możliwe. Patrz sowa leci.-powiedziałam zdziwiona. Sowa w dzień nigdy nie spotkałam sowy w dzień i to na dodatek w mieście.
-Ale jaja sowa w dzień i dodatek w mieście. Niemożliwe.-powie działa równie zdziwiona Arselia.
Przejażdzka na diabelskim młynie była super. Nie będę opowiadać jak było na wszystkich powiem tyle, że na każdej było super.
Była godzina 15.00 gdy wróciłam do domu. Okazało się, że dostałam list. List był w kremowej kopercie, na kopercie pisało Panna H.Granger, Duży pokój. Gdy spojrzałam na kominek aż mnie wryło. Na kominku siedziała biała śnieżna sowa. Co to dzisiaj zlot sów czy co-pomyślałam. Najpierw sowa w mieście, a teraz w moim domu. Przeczytałam list. Nie mogłam uwierzyć co tam pisze.
Zostałam przyjęta do Szkoły Magii i Czarodziejstwa w Hogwarcie. Nigdy bym nie pomyślała, że ja mogę być czarownicą. Przecież nigdy nic nie zrobiałam magicznego. Może ktoś z dalszego pokolenia był czarodziejem, ale nie wiedziałam nigdy nikt mi o tym nie wspominał. W tym momencie miałam zmieszane uczucia. Z jednej strony się cieszyłam, a z drugiej nie wiedziałam czy ktoś sobie ze mnie robi żarty. No, ale jeszcze była dołączona lista z książkami i przyborami szkolnymi, więc to nhie mógł być żart. Właściwie to kto coś takiego by mógł przygotować.
Rodzice zapytali mnie do jakiej chce chodzić szkoły. Do gimnazjum, czy do Szkoły Magii i Czarodziejstwa w Hogwarcie. Nie miałam pojęcia co wybrać. Z jednej strony chciałam od zawsze być czarownicą, a z drugiej nie chciałam chodzić znowu do jednej klasy z Rebeccą. Wiedziałam co wybrać Szkołe Magii i Czarodziejstwa. Nie miałam zamiaru słuchać jak Rebecca mnie przezywa. Jutro ktoś miał po mnie przyjść i miałam iść z tym kimś po potrzebne rzeczy do szkoły. C.D.N. |